-Jasna cholera! I dla takiej przyjemności męczyłyśmy się dwie godziny w aucie?!- warczała Sahirah, gdy dowiedziałyśmy się, że wyścig odwołano z powodu remontu drogi. Ja też nie byłam zadowolona, ale co można było zrobić? Został nam powrót do domu. Orissa zadecydowała, że musi trochę rozprostować nogi. więc wybrałyśmy się do najbliżej restauracji by coś zjeść i odpocząć.
-Yoda oberwie! Mógł nam powiedzieć! Uprzedzić nas!- była w dobrym humorze skoro tak wymyślała. Zjadłyśmy, wypiłyśmy dwa kubki herbaty i zebrałyśmy się do powrotu. Sah jeszcze jakiś czas psioczyła, ale gdy już wyjechałyśmy z Oto, co zajęło nam pół godziny, stwierdziła, że nawet lepiej jest jak jest, bo szybciej wrócimy i szybciej pogada z Itachim.
"Here comes the rain and thunder now
Nowhere to run, to run to now
I'll disappear, they'll wonder how
Looking for me, I'm underground"
Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz gdy to usłyszałam w radiu. Chciałam ściszyć, ale Sahirah zaprotestowała:
-To jedna z moich ulubionych piosenek.
W lusterku dostrzegłam światła reflektorów, jechało za nami jakieś auto, a nawet dwa. Po chwili jedno nas wyprzedziło, ale zaczęło zwalniać.
-No, durniu jeden. Na cholerę wyprzedzasz?- mruknęła Sahirah i zmieniła bieg. Docisnęła gaz i przymierzała się do wyminięcia auta, ale wtedy samochód przed nami zjechał na drugi pas i zablokował nam drogę. Drugi, za nami, również trzymał tempo, byśmy nie zwolniły i nie zawróciły do miasta. Ściągnęłam brwi i poczułam szybsze bicie serca.
-Sahirah?- zapytałam, starając się maskować panikę. Orissa zacisnęła zęby.
-Dałam się nabrać.- syknęła. Samochód przed nami wyforsował do przodu. Dziewczyna wiedziała, o co chodzi, i zaklęła głośno.
-Nie dasz rady!- docisnęła gaz, ale nim dogoniła auto, kierowca postawił je w poprzek drogi. Tenshi zahamowała gwałtownie,wyciągnęła z kieszeni telefon i szybko coś wystukała na klawiaturze. Wysiadła z auta i trzasnęła drzwiami.
-Co, do cholery?! Nie potrafisz jeździć? Od kogo dostałeś prawo jazdy? Od ślepego alfonsa twojej matki?!- krzyczała, podchodząc do tarasującego drogę auta. Ze sportowego BMW wysiadł wysoki mężczyzna w bezrękawniku. Tenshi cofnęła się nagle i odwróciła, patrząc na drugi pojazd, z którego wysiadło czterech innych mężczyzn o nieznanych mi twarzach. Ja też wysiadłam i podeszłam do niej szybko. Nie rozumiałam, o co chodzi, ale czułam, że mamy kłopoty, krew krążyła mi szybko w żyłach.
-Yoda was wysłał.- stwierdziła zimno Orissa. Odpowiedział nam śmiech.
-Bystra jesteś. I miła, jak zawsze.
-Zamknij się, Naoki. Czego chcecie?- wycedziła dziewczyna. W ogóle się nie bała, a nawet jeśli, to nie pokazywał tego po sobie.
-Musicie pojechać z nami do Oto.- powiedział Naoki który zatarasował nam drogę.
-Jedyne co muszę, to powiedzieć ci coś do słuchu. Zabieraj tego grata z drogi, wracam do Suna i nie obchodzi mnie, co masz na ten temat do powiedzenia.- splotła ręce na klatce piersiowej. Pozostała czwórka czekała na komendę Naokiego, a ten podszedł do nas i wyciągnął w moją stronę rękę.
-My się chyba nie znamy. Jestem...
-Nikt nie pytał.- syknęła Sahirah - Powiedz Yodzie, że nie miałyśmy czasu na odwiedziny albo odwiedzi go Akatsuki i skończy się dzień dobroci. Nie mam dziś humoru na zabawę.
-Przykro mi, Tenshi, ale mam jasne rozkazy. Pójdziesz ze mną, albo będę zmuszony użyć siły.- kiwnął na czwórkę mężczyzn, otoczyli nas z obojętnymi twarzami. Naoki nie żartował, spełniłby groźbę jeśli nie będziemy chciały współpracować. Sahirah rozejrzała się dookoła i teatralnie westchnęła. Przez sekundę wydawało mi się, że widzę grymas strachu na jej twarzy, ale trwało to tak krótko, że nie byłam w stanie stwierdzić, czy faktycznie to widziałam, czy może było to przywidzenie. Uśmiechnęła się promiennie do Naokiego i powiedziała wesoło:
-Przysięgam, że osobiście poślę cię do piachu. I pilnuj mojego auta. - oddała kluczyki najbliżej stojącemu chłopakowi. Naoki również się uśmiechnął i wskazał nam swoje auto. Sahirah przemaszerowała do pojazdu z wysoko podniesioną głową, gdy wsiadłyśmy do samochodu, zobaczyłam błysk w jej oczach.
-Moja wina, wybacz mi. Już ja nawrzucam Yodzie jak go spotkam. Nie bój się, spokojnie wrócimy do domu. Mam plan.
Zawieźli nas do jakiegoś hotelu w samym centrum miasta. Sahirah gwizdnęła cicho, przyglądając się ogromnemu budynkowi na wzór europejskich zamków z okresu średniowiecza. Kto miał tyle kasy, żeby wybudować coś takiego? I kto miał tyle zer na koncie, że chciał tu spędzić noc?!
-To teraz Hangetsu rezyduje w "Plutonie"?- zapytała Naokiego z wyraźnym podziwem. Była swobodna, jakbyśmy właśnie nie zostały porwane, tylko zaproszone na wizytę do starego znajomego, który wysłał po nas swoją gwardię. Nie czuła zagrożenia? A może to tylko ja się bałam bez powodu?
-Cóż, powiedzmy.- zgodził się i wprowadził nas do eleganckiego hallu. Sahirah szła obok mnie szybko, stukając obcasami miarowo o podłogę. Wszędzie było pełno ludzi, sam hotel wyglądał imponująco. Potężny żyrandol z kryształów, znane obrazy widzące na ścianach (Sah szepnęła mi, że są prawdziwe), no i klientela w ubraniach i biżuterii z najwyższej półki. Hotel dla Bogatych Bachorów.
Weszłyśmy do windy i wjechałyśmy na czternaste piętro.
-Co u Devi?- zapytała dziewczyna, gdy szliśmy przez wyłożony brązowym dywanem korytarz. Naoki uśmiechnął się smutno i nie odpowiedział.
-Przykro mi.- powiedziała Sahirah i zamilkła. Weszliśmy do pokoju numer 255 i przywitał nas Yoda ze szklanką whiskey.
-O co chodzi?- zapytała Orissa, gdy zamknęły się za nami drzwi. W pokoju nie było nikogo więcej, zniknął nawet Naoki. Usiadłyśmy na kanapie i patrzyłyśmy na mężczyznę, czekając na wyjaśnienia. Gdy Yoda nagle się uśmiechnął drapieżnie, przeszedł mnie dreszcz. Sahirah przełknęła głośno ślinę, teraz wyraźnie dostrzegłam strach na jej twarzy.
-Bo widzisz, skarbie, ja i Itachi mamy sobie do wyjaśnienia kilka spraw. Podejrzewam, że już go poinformowałaś, gdzie jesteś?- zapytał, patrząc na nią wyczekująco.
-A jeśli nie?- odparła zaczepnie, starając się zatrzeć poprzednią reakcję.
-Znam cię za dobrze. Więc do czasu, aż przyjedzie, ty i ja omówimy pewną kwestię.
-Yoda...- Sah podniosła się z miejsca, on również, z ostrzegawczym wyrazem twarzy.
-Nie mieszaj jej do tego. Ona nie ma nic wspólnego z tą sprawą!- zawołała z paniką w głosie, mając chyba na myśli mnie.
-Przykro mi, zdecydowałaś się ją wziąć, więc chcąc, nie chcąc, Sakura bierze w tym udział.
-Yoda, proszę cię...- zaczęła błagalnie i stanęła przede mną, jakby chciała mnie zasłonić swoim ciałem. Yoda pokręcił głową.
-Oni cię zabiją, Rinnegan...- zaczęła w przypływie paniki. Oddychałam szybciej i rozglądałam się nerwowo na boki. O co chodzi? Czego oni chcą od nas?
-Zanim Rinnegan i reszta przyjadą, wy będziecie martwe, a ja będę daleko stąd.- przerwał jej zimno. Sahirah stała przez moment jak wmurowana po czym wybuchnęła szczerym, wesołym śmiechem, który po kilku sekundach zmienił się w cichy, złowróżbny chichot.
-Stary, poczciwy Yoda.- sięgnęła bo butelkę z alkoholem stojącą na stole pomiędzy nami i mężczyzną. Napiła się z gwinta i oblizała wargi.
-Itachi miał rację, a ja głupia sądziłam, że jest inaczej.- powiedziała spokojnie i usiadła obok mnie. Znów była zrelaksowana i sprawiała wrażenie, że niczym się nie przejmuje. Jej postawa wyraźnie drażniła Yodę, który utkwił w niej morderczy wzrok. Cała sytuacja była przerażająca, ona miała za sobą całe Akatsuki, które rozszarpałoby go na strzępy a on? Kim on do cholery jest? Jakim prawem odważył się nas uprowadzić i grozić?
-Sakura, chyba muszę ci przedstawić mojego starego znajomego, niegdyś przyjaciela, Yodę, bossa gangu Hangetsu.- Orissa zapaliła papierosa i z uśmiechem zaczęła konwersację.
-Itachi?- w słuchawce usłyszałem poważny głos Yahiko i ściągnąłem brwi. Rzadko słyszałem u niego taki ton, z zasady tylko gdy chodziło o interesy.
-Zdaje się, że mamy problem. Sahirah i Sakura pojechały do Oto.- powiedział. Milczałem i czekałem na dalsze informacje. Sam fakt, że pojechały do odległego o dwie godziny drogi miasta nie robił wrażenia.
-Konan właśnie dostała wiadomość od Sah, że Yoda wysłał za nimi ludzi. Ich telefony nie działają, ten sukinsyn chyba je ma.- po tych słowach krew mi stężała.
-Dzisiaj nie mam czasu.- usłyszałem w głowie wesoły głos Orissy sprzed kilku godzin. Jechała do Oto, tylko po co? I dlaczego mi o tym nie powiedziała?
-Daj znać pozostałym, dzwoń do ludzi w Oto Gakure, muszą coś wiedzieć. Mają je znaleźć, a my jedziemy. - nakazałem chłodno i się rozłączyłem. Popatrzyłem na zdjęcie Sahirah stojące na regale z książkami. Co ten sukinsyn zamierza zrobić? Zabić je i uciec? Szaleństwo, znajdziemy go choćby pod ziemią. Serce na moment przestało mi bić, gdy uświadomiłem sobie, że to możliwe. A później zacisnąłem zęby i postanowiłem, że to ostatni raz kiedy ten facet próbuje mi zabrać coś, co należy do mnie. Następnego razu nie będzie.
-I tak to mniej więcej wygląda.- zakończyła Sahirah patrząc wyzywająco na Yodę. Ten zacisnął wargi w wąską linię i milczał, a ja powoli układałam sobie wszystko w głowie. To dlatego Itachi patrzył na niego z taką nienawiścią. Teraz wiele rzeczy było jasnych i logicznych.
-Skoro tak, to dlaczego tu przyjechałyśmy?- zapytałam, a ona najwyraźniej czekała na to pytanie.
-Och, z prostego powodu. Aż do tej pory myślałam, że Itachi naprawdę się myli. Uważałam, że Yoda czuje do mnie coś, co nazywane jest miłością. Ale, oczywiście, nie miałam racji. Gdybyś miał okazję - zwróciła się do niego- zabiłbyś mnie bez mrugnięcia okiem, byle mu dopiec. Byle pokazać, że jesteś lepszy. A teraz masz tę okazję na którą czekałeś. Proszę bardzo, zastrzel mnie. Szybko się zobaczymy.- warknęła na koniec. Podziwiałam jej odwagę, ja nie dałabym rady prowadzić tak swobodnej rozmowy ze świadomością, że za chwilę naprawdę mogę umrzeć. I wtedy przyszła mi do głowy niezwykła myśl: Sahirah się nie bała bo wierzyła, że Itachi zdąży na czas. Bardziej bała się tego, że Uchiha wpadnie w szał i zabije Yodę do którego ona czuła sentyment. To cały czas chciała mi powiedzieć. Skoro ona uważała, że Akatsuki wyciągną nas z tego bagna, to ja musiałam też w to wierzyć. W końcu ona znała tych ludzi dłużej. Docierało do mnie, jak wielkim zaufaniem darzyła Uchiha i co tych dwoje tak naprawdę łączy. Gaara miał chyba rację, kochali się niezwykłą miłością która wypalała ich od środka gdy nie byli razem, i powoli trawiła gdy byli ze sobą. Tenshi... nawet anioły mają swoje intrygi. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Byłam porwana przez szefa gangu, więziona w fantastycznym hotelu mając za towarzyszkę dziewczynę Itachiego Uchiha. Czy życie może być bardziej ironiczne? W myślach zobaczyłam ogromną postać Yahiko, a obok niego szczupłego Nagato z wypraną z emocji twarzą i poczułam się raźniej. Zaraz tu będą i rozniosą tego czubka w mgnieniu oka. A później chyba zapalę jointa, tak na uspokojenie.
-Muszę ci coś jeszcze powiedzieć, bo chyba nie zajarzyłeś na początku. - zadrwiła Orissa i spojrzała na mnie. - Jeśli tej dziewczynie coś się stanie, nie będziesz miał przeciwko sobie tylko mafii z Suna, ale także z Ame i Kumo Gakure. - nie do końca rozumiałam, o czym mówiła, ale Yoda chyba zrozumiał aż za dobrze. Spojrzał na mnie z błyskiem strachu w oczach. Wyprostowałam się, będę przynajmniej udawać, że się nie boję i rozumiem wszystko. Byłam w tym dobra.
-Ona...?-zapytał po chwili.
-Ano, jest młodszą siostrą braci Rinnegan. Nie chciałabym, żebyś poczuł się niekomfortowo, ale policzmy, Itachi to raz, Nagato to dwa i Yahiko to trzy, chyba wystarczy żebyś już zaczął uciekać?- uśmiechnęła się znów. Więc o to chodzi, Yoda boi się moich kuzynów? Cóż, bywają momenty, że sama się ich boję, zwłaszcza gdy Yahiko wpada na kolejny genialny pomysł, jak urządzenie w ogrodzie walki stylu mieszanego w której główną atrakcją byłby Sasori po pięciu litrach kawy. Brzmi śmiesznie, ale to naprawdę niebezpieczne.
-Wobec tego... - Yoda sięgnął po telefon leżący na stole. Włączył coś, przyłożył głośnikiem do ucha i przez chwilę milczeliśmy. Sahirah spojrzała na mnie ale nie dostrzegłam w jej oczach tej pewności siebie, z którą przed chwilą mówiła.
-Tak, zjawi się nie tylko Itachi ale całe Akatsuki. Mam tu siostrę Rinnegan, wezwijcie resztę ludzi. Och, rozumiem, doskonale się składa.- rozłączył się i odłożył telefon. Miał dziwną minę gdy spojrzał na Orissę. Od jego spojrzenia przeszły mi ciarki, coś było nie tak. On się nie bał, plan Sah by go nastraszyć najwyraźniej się nie powiódł. Ale co...
-Niefortunnie dla was, w Oto Gakure jest Orochimaru, podejrzewam, że ten fakt zmienia wszystko.- powiedział i tym razem to on uśmiechnął się wesoło. Kątem oka obserwowałam reakcję Sahirah, zbladła i pobielały jej wargi. Nawet dłonie zaczęły jej się trząść.
-Nie mówisz poważnie.- wyszeptała patrząc na niego martwo. Poczułam, że oblewa mnie zimny pot, spodziewałam się wszystkiego ale nie tego. Orissa skuliła się na kanapie i ściągnęła brwi, chyba starała się coś wymyślić, ale nie miałyśmy żadnej drogi ucieczki. Orochimaru? Nic mi to nie mówiło, nigdy nie słyszałam tego imienia, ale sądząc po twarzy Sahirah, był to ktoś niebezpieczny.
-Yahiko...
-Yahiko nic nie może teraz zrobić. Obowiązuje nas umowa, was też. Byłyście na terenie Oto bez pozwolenia.
-Ty nas zaprosiłeś!- zawołała dziewczyna.
-A kto mi to udowodni?- zapytał spokojnie, lustrując nas uważnym spojrzeniem. Cała sytuacja bawiła go, napawał się naszym strachem i bezradnością. Spokojnie zapalił papierosa, poczułam dym tytoniowy który dziwnie kojarzył mi się z Gaarą. Nie miałam pojęcia dlaczego ale bardzo chciałam zobaczyć go teraz i usłyszeć, że wszytko będzie w porządku... Jezu, dlaczego pomyślałam akurat o nim, a nie o Sasuke?
-Jesteś podłą wszą, Yoda. Cholernym sukinsynem który nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć cel.- wywarczała Sahirah w pasji, która odepchnęła na bok strach. Uniosła dumnie głowę i zacisnęła wargi. Dlaczego ja nie mogłam się odezwać? Dlaczego nie rzuciłam jakiejś ciętej riposty? Dlaczego nie potrafiłam zachować się tak, jak ona, stając twarzą w twarz z groźbą utraty życia? Byłam tchórzem! Cholera, znów!
-Tak, skarbie, jestem.- roześmiał się, jakby opowiedziała mu bardzo zabawny żart- I jestem też szefem Hangetsu, więc niestety, ale te cechy są zaletami. Powiem ci więcej, twój kochany Itachi jest dokładnie taki, jak ja. Obaj jesteśmy ulepieni z tej samej gliny, choć wydaje nam się, że jeden jest lepszy od drugiego. To Itachi przegrał, nie ja. Wiesz dlaczego? Bo ty go wybrałaś i teraz można nim manipulować, mając ciebie. Zrobi wszystko, by cię uratować, będzie gotów sam zginąć. Jesteś jego słabością Sahirah, to ty doprowadzisz do jego śmierci...
-Zamknij się!- warknęłam wściekła. - Co ty możesz o tym wiedzieć?! Jesteś tchórzem! Nie potrafisz postawić się Itachiemu, więc zabierasz coś, co jest dla niego najcenniejsze! Nie umiesz walczyć jak mężczyzna i wydaje ci się, że wszystko możesz! Żałosne.- syknęłam na koniec. Patrzył na mnie brązowymi oczami próbując mnie przestraszyć. Uśmiechnęłam się ironicznie, miałam za przeciwnika Sasuke Uchiha, ktoś taki jak ty może mnie co najwyżej rozśmieszyć. Chciał grać na emocjach Sahirah, doprowadzić do sytuacji, w której zostawiłaby Itachiego chcąc go chronić, a wtedy on zabiłby Uchiha i, wmawiając Sah że to nie jej wina, zyskałby jej zaufanie i może nawet uczucie. To było żałosne.
-Jesteś siostrą Rinnegan i Shi no Ningyou*, z pewnością. Tylko oni potrafią z tak lekceważącym stosunkiem podchodzić do śmierci. Ale to głupie. Twoich braci tu nie ma, nie uratują cię, a skoro wszystko sobie wyjaśniliśmy... Naoki!- zawołał, a mnie przeszły ciarki po plecach. Do pokoju wszedł ten sam brunet, który nas tu sprowadził.
-Zabierz Sakurę w bezpieczne miejsce.- nakazał, a ja zdrętwiałam. Co to miało znaczyć? Sahirah się podniosła i spojrzała na Naokiego błagalnie, ten odpowiedział jej martwym spojrzeniem i podszedł do nas.
-Nie, Yoda, nie możesz! Ona nie ma z tym nic...- powtórzyła błagalnie. Otworzyłam szeroko oczy i poczułam, że miękną mi nogi, irytujące. Naoki wyciągnął z klapy kurtki broń, Chryste, i wymierzył ją we mnie.
-Sahirah, siadaj. Nic jej się nie stanie. Na razie. - powiedział spokojnie Yoda, a ona zacisnęła zęby i posłała mi przepraszające spojrzenie. Próbowałam się uśmiechnąć i pokazać jej, że się nie boję, ale chyba mi nie wyszło. Naoki opuścił broń i wskazał mi drzwi, zacisnęłam zęby i postawiłam krok, później drugi, denerwujące poczucie chwiejących się nóg nie odchodziło. Wzięłam wdech i ostatni raz spojrzałam na przerażoną twarz przyjaciółki. To o nią martwiłam się bardziej.
Wyszliśmy i ruszyliśmy do windy. Minęło nas dwóch innych mężczyzn uśmiechających się porozumiewawczo do Naokiego, ten kiwnął im głową i weszliśmy do windy. Zjechaliśmy na sam dół w milczeniu. Zastanawiałam się co on chce zrobić? Ma mnie zabić czy wywieźć gdzieś indziej tak, by nie mogli mnie znaleźć Akatsuki? I co z Sahirah? Co to bydlę chce z nią zrobić? Naoki pociągnął mnie do wyjścia, a później na praking. Wsiedliśmy do auta które nas tu przywiozło, mężczyzna zablokował drzwi, a mi zrobiło się zimno ze strachu.
-Zapnij pas Sakura. Nie mamy dużo czasu i musimy się spieszyć.- powiedział cicho i odpalił silnik. Ściągnęłam brwi, ale posłusznie wykonałam polecenie. Wyjechaliśmy z parkingu i włączyliśmy się do ruchu. Nie żartował, jechał najszybciej jak pozwalały na to przeładowane samochodami i tłumem pieszych ulice. Dopiero po piętnastu minutach zorientowałam się że...uciekamy?
-O co, do diabła, chodzi?- warknęłam.
-Jak już pewnie zauważyłaś, wyjeżdżamy z miasta. Muszę uprzedzić braci Rinnegan i Itachiego o Orochimaru i planach Yody.- powiedział z uśmiechem a mnie zamurowało.
-Ale...jak...co...przecież ty...że co, do cholery?- otworzyłam szeroko oczy. To był żart, prawda? Znaczy, byłoby świetnie, gdyby nie, ale to on nas porwał, przywiózł i teraz co? Zamierza odkupić swoje winy czy jak? Nic z tego nie rozumiałam, nie uważałam się za głupią ale to było ponad moje siły.
-Och, Sakura, jeszcze nie rozumiesz? Jestem szpiegiem, dosadniej wtyczką Akatsuki. - powiedział spokojnie, zdębiałam na moment ale po chwili wypuściłam głośno powietrze.
-Czyli wszystko w porządku.
-Nie powinnaś ufać nieznajomym. Jestem Naoki.- przedstawił się z uśmiechem.
-A co z Tenshi?- zapytałam rzeczowo. Skoro ja byłam już bezpieczna, to należało martwić się o przyjaciółkę. Chwila, wróć, na odwrót.
-Z tym będzie problem, dlatego musimy jak najszybciej powiedzieć Sharinganowi co się dzieje.
-To dlaczego nie zadzwonisz?!- zawołałam, nie rozumiejąc problemu. On pokręcił głową i zaśmiał się cicho.
-Pomyśl przez chwilę. Jesteśmy w Oto Gakure, to nie jest teren Akatsuki tylko Hangetsu. A ja należę do tego gangu. Myślisz, że wszyscy sobie ufamy?- zapytał retorycznie, klepnęłam się ręką w czoło. Podsłuch na telefonie.
-Będzie bezpieczniej jeśli się z nimi spotkamy. - wyjechaliśmy na drogę wiodącą do Suna, pędziliśmy z prędkością stu dziesięciu kilometrów na godzinę, dla bezpieczeństwa złapałam podłokietnik. Mówcie, co chcecie, ale nie chciałam umrzeć w sędziwym wieku osiemnastu lat.
-Największym problemem nie jest to, że Sahirah została z Yodą, ponieważ ona sobie z nim poradzi. Tenshi wie, kim jestem i w tym momencie prawdopodobnie zaśmiewa się do łez z naiwności Hangetsu. Podstawową sprawą jest raczej to, jak odciągnąć Sharingana od pomysłu zniszczenia Oto. - zaśmiałam się po cichu z tej wypowiedz,i ale gdy na niego spojrzałam, zrozumiałam, że mówił śmiertelnie poważnie. W sumie, jakby się nad tym zastanowić, nie chciałabym nigdy mieć za wroga któregokolwiek z Uchiha. Znałam tylko dwóch, dobra, ale byli przerażający, tylko nie wiem, który bardziej.
-Więc co zrobimy?- zapytałam, patrząc na drogę i wypatrując świateł reflektorów.
-Jeszcze nie wiem. Musimy liczyć na to, że będzie miał dobry humor i pozwoli sobie coś powiedzieć.- wzruszył ramionami. Nie mieliśmy pojęcia, że właśnie ten dzień był najgorszy z możliwych, a Uchiha nie zamierzał słuchać nikogo, kto nie byłby Sahirah Orissą.
Zaciskałem dłonie na kierownicy i dociskałem gaz do dechy. Hidan, siedzący na miejscu pasażera, uśmiechał się jak psychopata, chyba miał zamiar wyrżnąć w pień połowę Hangetsu. Sahirah była jego przyjaciółką i kiedy usłyszał, co się stało, nie wybuchnął śmiechem, a miał to w zwyczaju, tylko z poważną miną wyciągnął z szuflady broń, odbezpieczył ją i stwierdził, że najpierw zabije Yodę, a później Sahirah za to, że pojechała do Oto sama.
Za nami sunęło BMW Sasoriego, a w nim Yahiko, Nagato, sam zainteresowany i Deidara, za nimi Pustynni bracia** z Kakuzu. Świetnie się złożyło, Tenshi porwana i, jak na ironię, ja mam ją wyciągnąć tylko po to, by później jej dokopać informacją o zdradzie. Pięknie. Zaśmiałem się cicho pod nosem i poczułem miażdżący wzrok Hidana.
-Jak chcesz obedrzeć ze skóry Yodę, to lepiej się pospiesz bo zamierzam być pierwszy.- mruknąłem do niego. Przed nami zabłysły reflektory i mignęły trzy razy.
-Naoki.- Hidan już rozpiął pas- Musiał je wyciągnąć skoro wraca.- zauważył przytomnie. Zwolniłem i kilka metrów przed samochodem Naokiego zatrzymałem auto. Wysiedliśmy z Hidanem, reszta została w pojazdach z uruchomionymi silnikami. Z BMW wysiadł facet będący naszą wtyczka w Hangetsu od czterech miesięcy i Sakura. Podszedłem do nich z zaciętym wyrazem twarzy, może nie wyglądałem, ale cieszyłem się, że nic jej nie było. Sasuke miałby do mnie pretensje.
-Gdzie ona jest?- zapytałem bez wstępu.
-W "Plutonie". Yoda zwołuje cały gang. Orochimaru jest w Oto- usłyszałem i zakląłem. Cholera, to komplikuje sprawy. Jeśli Orochimaru wejdzie na scenę, możemy sobie nie poradzić. Zagryzłem wargi i popatrzyłem na dziewczynę. Skuliła się pod moim spojrzeniem.
-Po co pojechałyście do Oto?- zapytałem chłodnym głosem. Sakura podniosła na mnie zielone oczy ze strachem, poczułem, jakby uderzyła mnie w splot słoneczny z siłą Yahiko. Ten sam wyraz widziałem u Sahirah wiele razy, zbyt wiele.
-Yoda powiedział jej, że będzie wyścig. Sah się zgodziła i... i przyjechałyśmy. Dowiedziałyśmy się, że jest jakiś remont i wyścig odwołano więc zawróciłyśmy, a później...- spojrzała na Naokiego, a ten dokończył.
-Ja je przejąłem. Yoda mówił, że ma kilka spraw do wyjaśnienia. Szefie, jeśli teraz tam pojedziecie...
-Wiem. Kurwa, wiem ale co innego mogę zrobić?- zapytałem nie czekając na odpowiedź i odwróciłem się do samochodu. Yahiko wysiadł z auta i podszedł do nas. Przytulił Sakurę i odetchnął głęboko.
-Spiorę cię za taki wybryk, tylko poczekaj.- uśmiechnął się do niej z ulgą. Nie odcięła się, ale w oczach widziałem łzy. Wystarczyło jej nerwów na dziś.
-Orochimaru jest w Oto.- mruknąłem, a on zacisnął dłonie w pięście.
-Co za sukinsyn. Co teraz? Jest nas za mało, nie damy razy.- powiedział spokojnie.
-Hej, hej, gadaj za siebie! Rozniosę połowę Oto jak będzie trzeba!- zawołał Hidan i splunął ze złością. Reszta zaczęła wysiadać z samochodów, zainteresowani dlaczego nie jedziemy dalej.
-Orochimaru jest w Oto. - powtórzyłem drugi raz. Zobaczyłem zdziwienie na ich twarzach które po chwili zmieniło się w zacięcie. Uśmiechnąłem się w duchu, dobrze mieć takie wsparcie.
-Zbiorę ekipę z Ame Gakure, może im to trochę zająć, ale to nawet lepiej. Nie będą wiedzieli, kiedy konkretnie wpadniemy.- powiedział Yahiko i wyciągnął telefon.
-O czym rozmawialiście?- zapytałem ponownie Sakury. Dziewczyna wzięła głęboki wdech, było mi jej żal, przeżyła naprawdę dużo w bardzo krótkim czasie i z pewnością martwiła się o Tenshi, a ja wypytywałem ją o szczegóły.
-Nie bała się go. Powiedziała, że jak już go znajdziesz, to rozniesiesz na strzępy.- uśmiechnąłem się, gdy to usłyszałem, to znaczyło, że jeszcze mi ufała. no i nie pomyliła się w rokowaniach - Mówiła, że ta sprawa dotyczy tylko ich. Chciała, żeby mnie wypuścił, ale Yoda się nie zgodził.
-Gdzie miałeś zabrać Sakurę?- zapytałem, zwracając się do Naokiego który niepokojąco intensywnie wpatrywał się w Haruno. Nie podobało mi się to za bardzo.
-Miałem ją oddać na Hayashi Drive, podejrzewam, że chciał ją wysłać do Booza.- powiedział cicho. Ściągnąłem brwi w zamyśleniu, Yoda zaczął handlować żywym towarem? To było dziwne, tym zajmował się przede wszystkim ten cholerny Orochimaru, więc co się nagle stało? Czyżby chciał poszerzyć wpływy o miejscowych alfonsów? Parsknąłem w duchu na taką myśl.
-Co dalej?- zapytałem dziewczyny. Musiałem wiedzieć o wszystkim, być może w ich rozmowie padło coś ważnego, co mogłoby pomóc.
-W sumie nic, groziła mu przez chwilę ale gdy powiedział, że ten Orochimaru jest w Oto, przestraszyła się. Opowiedziała mi o ich znajomości, chyba chciała grać na czas. Później trochę mu nagadała, a on powiedział... Itachi, on był podły. - wyszeptała dziewczyna, a ja zacisnąłem dłonie w pięści i napiąłem mięśnie, jakbym spodziewał się fizycznego ataku tej kruchej dziewczyny. Przez moment walczyła z łzami i gdy ponownie na mnie spojrzała, zrozumiałem, że było coś, czego nie chciała mi powiedzieć. Kiwnąłem głową, byłem gotowy na wszystko.
-Powiedział, że to Sahirah cię zabije bo dzięki niej można tobą manipulować. Że będziesz ją chronił, bo jest najsłabszym ogniwem. Chryste, wolę nie wiedzieć, co miał na myśli, kiedy mówił, że udowodni ci, że Sahirah to tylko... - nie dokończyła, wciągnąłem ze świstem powietrze. W ten sposób zamierzał pogrywać. Nie zamierzał jej zabijać, chciał ją wziąć w inny sposób licząc, że po tym Sah nie będzie w stanie być ze mną, a ja nie będę potrafił sobie wybaczyć, że nie zdążyłem na czas by jej pomóc. O ironio, niecałe dwadzieścia cztery godziny temu ja przespałem się z inną kobietą. Chyba nie był aż tak głupi, by myśleć, że nie chciałbym z nią być, gdyby ją zgwałcił.
~Rozszarpię go. Obedrę ze skóry i metodycznie będę go kroił na kawałki, porcjami.~
-Wiesz, Sharingan, uważam, że najwyższy czas pozbyć się robactwa które toczy to miasto.- z psychopatycznych wizji wyrwał mnie Hidan, kładąc mi rękę na ramieniu. Pokiwałem głową czując, że krew we mnie wrze.
-Gaara!- zawołałem chłopaka, podszedł szybkim krokiem.
-Zabierzesz Sakurę do domu i zaczekasz z nią, aż damy ci znać, że skończyliśmy.- nakazałem, nie zaprotestował nawet spojrzeniem. Wiem, że z pewnością wolałby być z nami, gdy zacznie się strzelanina, ale ktoś musiał zadbać o Haruno, a on był do tego najodpowiedniejszy. Kakuzu i Kankuro stanęli obok nas, gdy Gaara i Sakura odjechali w stronę Suna.
-Wszyscy są w drodze. Dałem znać też Masakiemu z Kumo Gakure, możemy jechać, ustalimy plan i zaczekamy na nich, może trafi się nam okazja i będziemy mogli sami wytępić Hangetsu.- poinformował Yahiko. Pokiwałem w zamyśleniu głową.
-Więc jedziemy. I jeszcze jedno, ktokolwiek będzie miał Yodę na muszce, nie oddaje strzału. Osobiście chcę go zabić.- powiedziałem spokojnie.
~Dlaczego zawsze chodzi o kobiety?~ przemknęło mi przez myśl któryś już raz.
Siedziałam skulona na fotelu i zastanawiałam się, czy zdążą na czas by jej pomóc. Sprawa musi być poważna skoro wszyscy wyglądali na skonsternowanych. Przez moment nie wiedzieli co robić. No i Yahiko zadzwonił po inny gang z Ame Gakure. Ten cały Orochimaru musi być naprawdę groźny. Popatrzyłam na Gaarę, milczał, a pod skórą na twarzy wyraźnie rysowały się zaciśnięte szczęki. Był zły? Zawiedziony? Zirytowany?
-Gaara...- zaczęłam cicho, ale przerwał mi ostrym tonem.
-Dlaczego tam pojechałyście?
-Ja nie chciałam...
-Żadna z was nie pomyślała, że wjazd na ten teren grozi wojną? Sharingan nie jest osobą z którą można pogrywać, a Sahirah właśnie to zrobiła. Co za ironia, właśnie ona, która powinna znać go najlepiej. Pewne jest to, że przez wasz wybryk kilku z nich na pewno nie wróci dzisiaj do domu.- zakończył, a ja skuliłam się jeszcze bardziej i poczułam, jakby uderzył mnie w twarz. Nie wiedziałam, nie miałam o niczym pojęcia. Nigdy nie słyszałam o żadnej granicy i wojnie, nikt mnie o tym nie poinformował.
-Gaara, ja naprawdę nie chciałam, żeby tak wyszło. Nie wiedziałam, że nie wolno nam jechać do Oto samym. Nie bądź na mnie zły.- poprosiłam cicho. Nie zniosłabym, gdyby obwiniał mnie o ewentualną krzywdę Sahirah, wystarczyło, że sama robiłam sobie wyrzuty. Popatrzył na mnie kątem oka i westchnął głęboko.
-Przepraszam. Martwiłem się i bałem, że nie zdążymy. Nadal to czuję. Całe szczęście, że ty jesteś bezpieczna. - złapał mnie za rękę, oddałam uścisk by po chwili przeszyło mnie wrażenie, że w jakiś sposób zdradzam Uchiha. ~Nie jesteśmy razem, nie wiem nawet, czy on coś do mnie czuje, a jeśli tak jest, to nigdy mi o tym nie powiedział. ~To był jeden argument, drugi był taki, że byłam zmęczona i skatowana emocjonalnie, potrzebowałam czyjegoś wsparcia. Tym lepiej, że był to Gaara, czułam do niego największą sympatię. Uśmiechnął się lekko i odetchnął z ulgą.
-Wiem, przepraszam, już więcej tego nie zrobię.- szepnęłam cicho i mocniej ścisnęłam go za rękę. Nie pamiętam nawet kiedy odpłynęłam w inny świat. Ostatnią rzeczą o której pomyślałam, było to, że ma niezwykle ciepłe i delikatne dłonie.
Mwhahahaha, a cóż my tu mamy? Czyżby Radhika tworzyła paring GaaraxSakura? Czyżby była do tego zdolna? Czyżby padło jej na głowę? Niektórzy nie muszą pytać by wiedzieć, że tak! Spokojnie, mam wszystko pod kontrolą i zanim zarzucicie mi, że zrobiłam zamiast SasuSaku SahiIta, to uprzedzam: Błogosławieni cierpliwi albowiem oni ujrzą prawdę! Co się tłumaczy, że w następnych rozdziałach wszystko się wyjaśni. Poza tym nie bardzo mam jak zrobić główny paring bo, jak już wiecie, Sakurę i Saska dzieli 600 km (niby nie dużo ale ja nie wierzę w związki na odległość...wróć, dzisiaj nie wierzę w żadne związki) więc niby jakim cudem? Wobec tego radujcie się nowym paringiem, a co! Dość, że S&S będzie i to w wielkiej dawce ale... dopiero w przyszłości. Radha sfiksowała kompletnie, amen.
*Lalka Śmierci, chodzi o Sasoriego
** Gaara i Kankuro, hyhyhy
Refren zaczynający się słowami " Here comes the rain (...)" to utwór Eminema "Underground", to tak dla ciekawych.(Uwielbiam gościa).
Gdzie są truskawki?!
Droga Radhikooooo, przepraszam z góry za mój brak aktywności;/ Niestety nie mam tyle czasu ile bym chciała i nawet rozdziały rzadko się ukazują:( Wiem, że mówię to każdemu, ale inaczej u mnie sie nie da;< Jeśli znajdę więcej czasu to obiecuję, że zacznę się udzielać bardziej :<
OdpowiedzUsuńJeśli jesteś zainteresowana to informuje ze u mnie ukazal sie nowy rozdzial. Myśle, że dzisiaj wieczorkiem nadrobie u ciebie zaleglosci i juz bede na bieżąco :) takze trzymaj kciuki zeby mi sie udalo nie miec tyle na glowie:D!
A jesli chodzi o problemy z wyczajeniem rozdzialu, przepraszam równiez za to, niestety jak mowilam malo czasu mam obecnie przez zblizajaca sie mature by informowac ;/ jak tylko publikuje nowe rozdzialy to od razu mam cos do roboty jeszcze;<
Jeszcze raz przepraszam :<
Pozdrawiam En, zaniedbująca czytelników :c
Jup jup jup, właśnie przeczytałam rozdział!:D No nieźle z tym "porwaniem";d ja bym nie mogła chyba zachowań zimnej krwi w takiej sytuacji i bym zeszła na zawał :( no ogólnie, ach ci faceci<3 Jeśli chodzi o ich ukochane to zrobią wszystko by je chronić :D chociaż Itaś mi podpadł tą zdradą, o której dowiem się z poprzedniego rozdziału pewnie, gdyż, aż, ponieważ zaczęłam od czytania najnowszego:D Hm co dalej, ogólnie rozbolała mnie trochę głowa, ale to przez to, że chyba tekst zlewał mi się z tłem i musiałam zaznaczać cały :C Ciekawi mnie ta ich wielka wojna gangów i Orochimaru, którego wszyscy tak się boją:D
OdpowiedzUsuńDzisiaj nadrobię kolejne rozdziały i będę już na bieżąco :)
PS. Na Encantadzie powstało własnie forum, na którym wszyscy fani m&a Naruto mogą się udzielać :) Zachęcam do zapisywania się i aktywnego udziału, oraz reklamowania swojego bloga i ochoty czytania tego co inni o nim sądzą :D
Pozdrawiam En.
www.opowiadanie-encantada.blogspot.com Rozdział VIII juz jest :)
O jacie Itaś zdradził swoją dziewczynę. Mam nadzieję że nie za taisz tego i prawda wyjdzie na jaw. Już nie mog doczekać się następnego rozdziału. Haha Gara i Saki no nie gadaj... W sumie może być ale ma potem wrócić do Saska. O i tak w ogóle to szaleje za tym blogiem. Mam nadzieję że weny nigdy ci nie braknie, nie przeżyłabym tego... Zgon na miejscu. Och no dobra to papatki i pozdrawiam Paulina.
OdpowiedzUsuńNo więc ten tego... nominowałam cię do Liebster Award :3 więcej info na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam En.